
Mikołaj Trzaska
Krótki biogram
Mikołaj Trzaska – saksofonista, klarnecista basowy i kompozytor muzyki filmowej. Wyrósł z yassu – ruchu społeczno-artystycznego, który bezczelnie kwestionował sztywność zinstytucjonalizowanego głównego nurtu polskiego jazzu lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Trzaska był współzałożycielem najważniejszej grupy yassowej, Miłość, grupy Łoskot. Stał się jednym z głównych liderów polskiej sceny, ale także współpracował z czołową rzeszą międzynarodowych improwizatorów. Po okresie yassowym nagrał kilka albumów ze znanym duetem basowo-bębnowym braci Oleś. Towarzyszył także poetom takim jak Marcin Świetlicki i Jurij Andruchowycz oraz tworzył projekty muzyczno-literackie ze znanym polskim pisarzem, dziennikarzem i krytykiem Andrzejem Stasiukiem.
Obecnie współpracuje z wieloma zespołami, w tym z własnym międzynarodowym trio Volumen, Resonance Ensemble Kena Vandermarka, Magic z Joe McPhee czy wyjątkowym trio Shofar z Raphaelem Rogińskim i Macio Moretti, które eksploruje nowe, wyjątkowe perspektywy improwizacji w tradycyjnej muzyce żydowskiej. Ugruntował swoją pozycję jako wielokrotnie nagradzany kompozytor muzyki filmowej, współpracując z reżyserem Wojciechem Smarzowskim. Ale jego główny cel samorealizacji jest zakorzeniony w radykalnym free jazzie: podróżuje po świecie współpracując z niektórymi z największych światowych improwizatorów, takimi jak Peter Brötzmann, Joe McPhee czy Ken Vandermark.
PRZECZYTAJ WYWIAD Z MIKOŁAJEM TRZASKĄ
- Jaką rolę w Pana twórczości odgrywa kwestia tożsamości?
Dla artystów tożsamość – taka nasza zagubiona, zapomniana – polega na odtwarzaniu rzeczy, które działy się w przeszłości i pamiętaniu ich lepiej; nawet, jeśli nigdy się nie wydarzyły. To jest rodzaj uzupełniania naszej brakującej historii wyobraźnią, która uwalnia się w kontakcie ze sztuką.
- A żydowskość?
Czy się jest artystą, czy nie, tożsamość to kwestia zasadnicza. Ważne, by jej nie mylić z nacjonalizmem. Tożsamość może być bardzo różna, ale musi być odkryta. Nie chodzi o wynajdywanie tożsamości, tylko jej odkrywanie, stawanie z nią „na golasa”.
Mamy różne tożsamości – żydowską, polską. Z nimi wiąże się ta dobra i ta gorsza pamięć, ale ważne, by cała historia była oświetlona. Abyśmy nawet na gruzach mogli coś zbudować. W mojej twórczości to podstawa. Oczywiście, moja historia to żydowska historia. Kiedyś ktoś nazwał mnie nawet – może ironicznie, dowcipnie – „zawodowym Żydem”.
Nie jest tak, że coś odtwarzam lub próbuję zrekonstruować – raczej próbuję znaleźć to, co jest teraz. Moja żydowskość to Zagłada, więc szukam wyjścia z tego mroku w jasność. To proces, którego realizację sobie założyłem. Pokazywanie na zewnątrz, że wewnętrzna praca jest ważna, to nasz obowiązek – wobec siebie i wobec innych. Brzmi górnolotnie, ale może to rodzaj misji?
- Jaką rolę pełni dla Pana usieciowienie (środowiskowe, społeczne, artystyczne, aktywistyczne itp.)?
To trudny temat. Z jednej strony – bardzo mi zależy na tym, żeby się nie zamykać w obszarze związanym z narodowością czy pochodzeniem. Z drugiej strony – musimy zadbać o jakiś rodzaj kontinuum. Z wielką radością spotykam się z młodą siłą, bystrością i otwartością młodych ludzi, którzy poszukują jasnych miejsc i odnajdują je w relacjach. Chcą być w różnych związkach ze sobą – przyjacielskich, partnerskich. Relacje to pierwszy krok do wspólnej pracy, wspólnych działań, „robienia rzeczy”.
Założyłem fundację, która jest związana z odnajdywaniem warstw pamięci. To poszukiwanie łączymy z kulturą – literaturą, muzyką – czasem niełatwą, ale ważną. Nawiązujemy kontakty z różnymi innymi fundacjami i widzę dzięki temu, że sens tkwi w relacjach. Nasza nie-samotność sprawi, że będziemy mogli się dzielić z innymi naszą tożsamością – przecież każdy z nas ma jakąś.
Nie chodzi o to, żeby wykorzystywać ją do przyciągania uwagi, żeby nas obciążała czy wyróżniała. Chodzi o to, by dawać przykład. By pokazywać, że tożsamość jest równie ważna dla każdego z nas.
Inspiruje mnie do takiego myślenia to, co widzę u moich dzieci, czego się od nich uczę. Widok ich roześmianych twarzy to wielki dar. Te relacje, ta bliskość – to coś niespotykanego. Relacje i bliskość prowadzą do sprawczości.
- Czym dla Pana różni się praca indywidualna od zbiorowej?
Jest coś takiego jak relacja i osobność. Relacja bez osobności – nie samotności, ale osobności – nie jest możliwa. I odwrotnie. Mówię o budowaniu siebie i korzystaniu z tego, co możemy dostać od innych.
Dobre relacje można budować wtedy, kiedy się wie, kim się jest.
