FestivALT 2024 Kultur-Lige

Betty Q

Krótki biogram

Pierwsza polska performerka i nauczycielka burleski. Od 2010 występuje na scenach polskich i całego świata. Półfinalistka Mam Talent oraz zwyciężczyni Caput Mundi Burlesque Festival w Rzymie. Autorka choreografii filmowych i teatralnych. Założycielka Akademii Burleski i współzałożycielka Madame Q (do 2021). Czyta nago i reżyseruje w projekcie Bez Okładek. W dwóch słowach: najlepsza burleska.

„The radical grand dame of Polish burlesque” wg magazynu 21st Century Burlesque

Betty Q z sukcesem wprowadziła burleskę do Polski w 2010 roku. Obecnie jest nie tylko czołową polską performerką burleski, ale także znaną działaczką feministyczną i prelegentką TEDx. Magistra edukacji. Była dyrektorka Wydziału Edukacji w polskim biurze Sochnut.

 

Z wykształcenia jest Pani magistrą edukacji. Jak trafiła Pani ze świata pedagogiki do świata burleski? I czy te dwa światy jakoś się przenikają?

 

Tak, ukończyłam studia ze specjalizacją animacja społeczno-kulturalna na Wydziale Pedagogicznym UW. Myślę, że to był dla mnie „bezpieczny” wybór. Nie miałam wtedy wystarczających skrzydeł, żeby wybrać studia artystyczne. Nie żałuję, bo rzeczywiście otrzymałam rzetelną i wszechstronną edukację humanistyczną, a w mojej karierze nieraz wykorzystywałam wiedzę i umiejętności wyniesione z uczelni (m.in. podczas uczenia burleski czy prowadzenia zespołu). 

 

Przed studiami całym moim życiem był teatr i burleska była chyba powrotem do tego świata. To symboliczne przejście miało miejsce, gdy pracowałam jako dyrektorka działu edukacji w Agencji Żydowskiej Sochnut. Pracowałam w zawodzie i miałam z tej pracy satysfakcję, bo wprowadzałam młode osoby, które często dopiero co dowiedziały się o swoim żydowskim rodowodzie, do naszej lokalnej żydowskiej społeczności. Ale chyba coś ciągnęło mnie do teatru i zdecydowałam, że zajmę się performansem. 

 

Dziś, organizując wydarzenia, udzielając wywiadów, ucząc o burlesce i jej historii. czuję, że spełniam się zarówno jako animatorka, performerka, artystka i aktywistka. Czuję, że – jak w tytule sztuki, w której grałam jako dziecko – „nie ma tego złego”, jest tylko synergia.

fot. Emilia Lyon

Cofnijmy się w czasie do roku 2010, kiedy poszerzyła Pani horyzont polskiej kultury o zupełnie nową formę artystycznej ekspresji. Jakie były pierwsze reakcje na tego rodzaju performanse i czy od tamtego czasu zmienił się w naszym kraju odbiór burleski?

 

W 2010 musiałam uczyć Polskę, jak wymawiać słowo burleska, a dziś moim głównym zadaniem jest pokazanie, że to właśnie na moje z dziesiątek burleskowych wydarzeń widownia powinna się udać! 

 

Rzeczywiście, na początku spotykałam się hejtem w Internecie. Ludzie byli zawstydzeni komunikowaniem pozytywnej seksualności. Nie byli w stanie zrozumieć, dlaczego mogę być feministką i jednocześnie się rozbierać. Myślę, że aktualnie ta forma rozrywki jest już na tyle spopularyzowana, że ludzie mają mniej takich wątpliwości. Jestem obecna w dyskursie zarówno jako pracownica seksualna i feministka.  

Ma Pani na swoim koncie sporo projektów tematycznych: Akademia Burleski Betty Q, fundacja Home of Burlesque, cykl wydarzeń La Burlesque w La Pose Varsovie. Czy Pani zdaniem udało się stworzyć w Polsce środowisko burleskowe? Czy to już osobny, prężnie działający sektor branży artystycznej?

 

Wydaje mi się, że burleska (nie tylko u nas) jest wciąż w tzw. undergroundzie. Nie jest jej tak łatwo wchodzić do mainstreamu, jak np. dragowi, choć to ta sama kategoria semantyczna, czyli performans płci. Podejrzewam, że ma to związek z płcią większości osób wykonujących dany performance. Dlatego ciężko mi powiedzieć, że to prężnie działający sektor branży artystycznej, czy rozrywkowej. 

 

Natomiast jedno jest pewne: przez te lata udało się stworzyć bardzo różnorodne środowisko burleskowe. Jestem z tego dumna, bo pięknie się różnimy, wypełniamy luki i każda z osób ma swoją niszę, specyficzną widownię, dla której działa. To z pewnością sukces! 

 

Mam nadzieję, że moja działalność i i projekty się do tego przyczyniły. Przez 12 lat uczyłam burleski, dzięki czemu pojawiły się na scenie niesamowite postaci burleskowe, które teraz same kreują tę scenę (m.in. Madame Meduse, Nokturna, Harpy Queen). Dzięki Polish Burlesque Festival, w 2015 polska widownia miała okazję zobaczyć światową burleskę. Dzięki Fundacji Home of Burlesque, razem z Madame Meduse (która po moim odejściu dalej prowadzi MQ) otworzyłyśmy w 2017 lokal Madame Q, gdzie mogłyśmy pokazywać – na swoich warunkach, regularnie – burleskę z Polski i z całego świata naszej widowni. Po drodze były jeszcze inne projekty: Burleskowa Scena Otwarta, międzynarodowe festiwale, projekt Bez Okładek z Martą Konarzewską, epizody burleskowe i choreograficzne w polskich produkcjach filmowych, działalność dla Sex Work Polska, bycie częścią trupy Pożar w Burdelu… Teraz, kiedy zdecydowałam się zająć mniejszymi projektami, dzięki La Pose w moim cyklu La Burlesque pokazuję burleskę osadzoną w queerze i feminizmie.

fot. Tatiana Hajduk

Wspomniała Pani o wspieraniu Sex Work Polska. Dla niektórych osób praca seksualna – w tym także ta artystyczna – wciąż pozostaje tematem tabu. Co zrobić, aby zmienić to przekonanie?

 

Mój coming out jako pracownicy seksualnej, a więc uznanie, że burleska jest pracą seksualną, spowodował sporo zamieszania w samym środowisku burleskowym. 

 

Myślę, że to zrozumiałe, bo nie wszystkie osoby mają dobrze przemyślaną tę kwestię, nie wszystkie kierują się przekonaniem, że to do nas, feministek, należy dbanie o całą społeczność osób pracujących seksualnie. Bez klasizmu, poczucia wyższości, za to z poczuciem, że feminizm jest interdyscyplinarny i nie może wykluczać żadnych kobiet. 

 

Mówiąc otwarcie o burlesce jako pracy seksualnej (którą burleska jest, bo – szok! – rozbieramy się erotycznie przez publicznością, która płaci za to pieniądze) możemy pokazywać widowni, że nasza praca nie jest wcale lepsza niż np. praca eskortek, że każda osoba zasługuje na szacunek i podstawowe prawa. Burleska wydaje się najbardziej „lajtową”, artystyczną, politycznie poprawną (można wstawić swoje ulubione określenie), dlaczego więc nie wykorzystać takiego jej postrzegania, by rozciągnąć potrzebę szacunku i zrozumienia czyichś wyborów (czy nie na tym polega feminizm?) na całą branżę. 

 

Również zrozumienie przez same osoby widzowskie, że są odbiorxami pracy seksualnej może pozwolić im na konstatację, że nie mogą oceniać innych użytkownix tej branży,  ani tym bardziej osób pracujących w niej. Ja widzę w burlesce wiele składowych: rozrywkę, sztukę, pracę seksualną, teatr, performance, aktywizm… Chcę też pokazać mojej widowni, że wszystkie są w nią wpisane. 

 

Jeśli podoba Ci się to, co robię, szanuj, jak ja to nazywam. 

Skoro mowa o edukowaniu społeczeństwa: realizuje się Pani także jako działaczka feministyczna, aktywistka, prelegentka słynnego TEDx. Czy podejmując te wszystkie działania, myśli Pani o kwestii tożsamości? Feministycznej, queerowej, aktywistycznej, żydowskiej, polskiej? Z kim lub z czym utożsamia się Pani najsilniej?

 

Najczęściej podejmując takie działania myślę o rozpropagowaniu tego zjawiska do tego stopnia, aby w przyszłości mieć więcej pracy i móc się godnie utrzymać. 😉

 

Ale rzeczywiście, te wątki bardzo mocno „siedzą” w mojej działalności. Studiując historię burleski, widzę żydowskie emigrantki z Polski, nieheteronormatywne osoby, pionierki pozytywnej seksualności i feminizmu trzeciej fali, które brały udział w powstaniu burleski w USA w drugiej połowie XX wieku.

 

Nie oderwiemy się od tej herstorii. Daje mi ona mnóstwo inspiracji, energii i wiary, że to, co robię, ma sens nie tylko na poziomie mojego kostiumu, rekwizytu, persony scenicznej, czy narracji mojego numeru.

 

Nie wiem, z czym utożsamiam się najsilniej. Jestem tym, co tworzę. A to ma wiele wcieleń i składowych. Jestem wszystkim naraz.

fot. Emilia Lyon